19-21 wrzesnia
Pierwszy powiew cieplawego, nieswiezego powietrza juz w tunelu z samolotu na lotnisko. Znam ten zapach zbyt dobrze. Stojac w kolejce do paszportow patrzymy soie gleboko w oczy z Akvile i Aiva. To dziwne uczucie, troche podniecenie, troche niepokoj. Chyba podobnie czulysmy sie 3 lata temu dokladnie w tym samym miejscu, z ta tylko roznica, ze wtedy byl to niepokoj i podniecenie przed nieznanym, teraz wiemy co nas czeka na zewnatrz i stad wlasnie ten strach. Bo kraina basni z tysiaca i jednej nocy nie jest tak bajeczna, jak by sie moglo wydawac. Slonie nie chodza ulicami, a zapach kadzidel i przypraw niestety nie jest tak silny jak ten szczyn i rozkladajacych sie smieci. Male hinduskie dzieci sa slodkie i urocze ale nie chodza do szkol bo musza zarabiac na utrzymanie rodziny zebrzac lub zbierajac smieci. Ale to wiedza wszyscy, ktorzy obejrzeli Slum Dog Milionera, zadne to odkrycie. Inne dzieci natomiast, te ktorym udalo sie dobrze urodzic, mieszkaja w palacach i maja sluzacych. Taka to szczesliwa kraina basni i nierownosci spolecznych, owinieta w jedwabne sari tradycji, ktorych trzeba strzec bo swiete i tyle. Incredible India mowia hasla turystyczne, caly gar niesamowitosci gotowany dla ‘bialasow’ ktorzy pragna przezyc uduchowionych doswiadczen, z duza doza pikantnych przypraw.
Nic wiec dziwnego, ze nasze twarze nie blyszcza podekscytowaniem, bo Indie albo sie kocha, albo nienawidzi. I za pierwszym razem bylo ciezko, bylo drastycznie nawet czasami, chyba dla wielu, na pewno dla mnie. I wlasnie w zwiazku z tym ten powrot po 3latach widze jako kolejna szanse. Tylko nie tak, ze daje Indiom kolejna szanse, alw wlasnie na odwrot, daje sobie kolejna szanse w Indiach. Bo ja w tym widze duza roznice, poniewaz to nie jest o miejscu, w ktorym sie jest, tylko o tym, co sie w sobie niesie. Tak przynajmniej mi sie wydaje. I wcale nie jestem pewna czy to jest odpowiedni czas na owa szanse, ale skoro byla ‘darowana’, czemu by nie sprobowac?
W tej chwili jestesmy w Delhi, z ktorego pojedziemy do malego miasteczka w Radzastanie – Behror. To samo miejsce, w ktorym zaczelismy podroz 3 lata temu, ktore zostalo ochrzczone bardzo poetycko ‘pig’s town’ jak rowniez ‘ satan’s arshole’, co zapewne mowi wiele o emocjonalnych powiazaniach i wspomnieniach z owym miejscem... Tam wlasnie zostaniemy zapoznani szczegolowo z celami naszych projektow, ogolne przedstawienie sie etc. Ja, Akvile i Ramona pojedziemy stamtad do Jaipur, miasto spoleczne stanu Radzastanu, polozonego w srodku pustyni, slynacego ze swej architektury i jedwabiu (!). Johanna z Davidem zostana w Behror, Zivile i Daniel pojada gdzies do jakiegos przemyslowego osiedla pod Delhi. Naszym zadaniem bedzie rozwijanie zakresow nauczania dla tzw. Academy for Working Children, szkol dla dzieci ulicy, ktore nie moga chodzic normalnie do szkoly, bo pracuja. Viktoria i Aiva beda pracowaly w DNS czyli collegu nauczycielskim gdzies nizej na poludniu.
Pierwsze wrazenie: sporo sie zmienilo. Lotnisko zmodernizowane, nowe toalety i papieru toaletowego pod dostatkiem. Wszystko wydaje sie bardziej nowe, czystsze. Taksowka do hostelu i okazuje sie, ze Delhi rozkopane, poniewaz linia metra z centrum do lotniska w budowie. To sie w zasadzie nie miesci w glowie, myslisz Delh, widzisz - smieci, riksze i szalony ruch uliczny, czujesz smog i smrod, a tutaj metro. No i zapewne dobrze to, moze to tylko moj kompleks polski, bo zadnym metrem w kraju nie jechalam, a metro w Delhi sie przyda, przynajmniej rozladuje to szalenstwo uliczne. Tylko szkoda tych wszystkich kierowcow rikszy i taksowkarzy, ktorzy na pewno sporo na tym interesie straca, a i tak nie zarabiaja najwiecej.
Kolejna nowa rzecz: ulice wydaja sie czystsze, mniej smieci wala sie tu i tam, i choc koszy na smieci nie przybylo, to chociaz ulice sa zamiatane na ranem, przynajmniej na glownych, pokazowych, turystycznych ulicach. Poza tym te same stragany, ci sami straganiarze i riksiarze. Zabawne, bo nawet uliczni sprzedawcy bebenkow ciagle sa tymi najbardziej uciazliwymi i upartymi, nic sie nie zmienilo.
Dziwnie, dziwnie tu znowu byc.
***
Taj Mahal
Tak, tak, wybralysmy sie na wycieczke turystyczna do Agry, zobaczyc Taj. Trzy lata temu to nie bylo po drodze, tym bardziej, ze trzy lata temu wszyscy bylismy tak bardzo nastawieni na zbawianie swiata, ze na bialasow turystow patrzylo sie raczej z gory, bo oni sie tylko woza z miejsca na miejsce, zwykle na haju i na pol trzezwo. Az glupio sie teraz przyznwac do takiego punktu widzenia, ale mlodym sie bylo i niedoswiadczonym, i ogolnie mialo sie sporo racji, ale jednak krzywdzace jest takie myslenie.
Ale ja chcialam o Taju... Postanowilysmy zabawic sie w turystow i wybrac sie z prawdziwym wycieczkowym autokarem popstrykac foty w Agrze. To bylo jeszcze ciagle na samym poczatku, zaraz po przyjezdzie, kiedy czekalismy na przyjazd pozostalych. Bardzo uprzejmy i pomocny pracownik hostelu, w ktorym sie zatrzymalismy, po tym jak go pinformowalysmy o naszym planie z autobusem wycieczkowym, ostrzegal nas bardzo dlugo i bardzo powaznie: tylko nie wysiadajcie z autobusu, trzymajcie sie autobusu i nie sluchajcie zadnych przewodnikow. Tak, tak, oczywiscie, zadne z nas zoltodzioby.
Co tu duzo mowic, po 6 godzinnej przejazdzce, /oczekiwalysmy 3 godzinnej, jako, ze tyle zajmuje dotarcie tam pociagiem/ kiedy juz w koncu dotarlismy do Agry, jakis mezczyzna podszedl do nas i wytlumaczyl, ze autobus jest spozniony, teraz pojedzie do jakiegos hotelu odwiezc turystow i dopiero na samym koncu pojedzie na pol godziny pod Taj. I jesli pojdziemy z nim, to on nas zawiezie prosto pod Taj i tam bedziemy mialy duzo czasu, i potem nas odwiezie do autobusu. I my glupie gaski podazylysmy za nim, podejrzewajac, ze moze nie jest to najlepszy pomysl, no ale skoro wiecej czasu na Taj, to jazda. Pan okazal sie riksiarzem, bardzo elokwentnym i zabawnym, ale tez bardzo sprytnym i zdradliwym. Co tu duzo pisac, okazalo sie, ze panu placa za zawozenie turystow do roznych miejsc, np warsztatu, w ktorym sie robi plyty marmurowe, dokladnie takie same, jak te, z ktorych Taj Mahal zostal zbudowany. Kiedy zalapalysmy, o co panu chodzi, kazalysmy sie zawiesc prosto pod Taj, bo ani nam w glowie bylo jezdzic po tych wszystkich miejscach. Pan kazal wrocic o 4ej, bo to czas odjazdu autobusu, czyli w sumie mialysmy troche ponad godzine na zwiedzanie i musialysmy biec spowrotem, zeby zdazyc na autobus. A pan na nasz widok stwierdzil, ze jeszcze czas, teraz powinnysmy zobaczyc jeszcze jedno miejsce...
Wcale do smiechu nam wtedy nie bylo, teraz to i owszem, zachcialo nam sie turystyki to dostalysmy o co prosilysmy. A ten caly Taj Mahal to i owszem, moze byc, ale zeby od razu taki cud, to lekka przesada, za duzo zachodu!;)
Olu, dziękuje za odwiedziny , wpadłam na Twój blog i niedowierzam, jak Ty sie znalazłaś w Indiach ?
OdpowiedzUsuńCo Ty tam robisz ? podoba mi się, ze pokazujesz tu nie tylko piekne budowle, ale i biedotę, oglądając filmy z Bollywood, można miec inne wyobrażenie o tym kraju :))
Chciałam kiedyś jechać z przyjaciółką na miesiąc, ale ja nie dałabym rady zostawić dzieciaków, więc zostawię sobie to marzenie na później, jak już dzieci nie będą szukać cyca mamusi ;)
pozdrawiam z zaśnieżonego końca Polski - u Ciebie pewnie ciepło, albo i gorąco :)
Olu, rewelacyjne zdjęcia. Tyle miejsc na ziemi do odwiedzenia (-:,
OdpowiedzUsuń