niedziela, 13 grudnia 2009

Jestem szczesliwa, dobrze mi tu gdzie jestem.
Prosze mnie zle nie zrozumiec, jednoczesnie ciesze sie z tego powodu, ze zaraz to wszystko sie skonczy. Ale jestem szczesliwa bo teraz widze, teraz mam dowod na to, ze moze byc rowniez dobrze.
Jestem w bardzo dobrych stosunkach z liderem mojego projektu i jego zona, z ktorymi razem mieszkam.Chhagan jest niesamowita osobowoscia, po prostu go uwielbiam. Jest zupelna odwrotniscia Ashoka z Dzajpuru, ze czasem nie wierze w swoje wlasne szczescie. Ashoka poznalam 3 lata temu, wzial nas do siebie do domu, ale juz wtedy za nim nie przepadalam, wtedy byl niesmialym wolontariuszem teraz jest liderem akademii, ale caly czas jest raczej niesympatyczny zamkniety w swoim malym swiecie. Chhagan jest otwarty, otwarty na wszytko co nowe i nieznane, ciekawi go to. Jest tez stosunkowo nowoczesny, bo wiekszosc Hindusow to zatwardziali tradycjonalisci. On jest duzo bardziej doswiadczony niz przecietny Hindus, spedzil na przyklad pol roku na treningu w Zimbabwe. A to musial btc dla niego okrutny szok kulturalny, afrykanskie obyczaje i rzeczywistoosc jest tak odmienna, a sytuacja w Zimbabwe to juz w ogole nie przelewki…. Wiadomo tez, ze szok kulturalny daje najwiekszego kopa do rozwoju wlasnej osobowosci i pogladow. No chyba, ze jest sie az tak szokowanym, ze umysl sie blokuje i nie pozwala na rozwoj, wtedy widzi sie tylko brzydote i nie probuje sie zrozumiec przyczyn, to tez sie czesto zdarza.
Zona Chhagana, Shalu, jest bardzo subtelna, 23-letnia kobietka (on ma 29 lat). Ich malzenstwo zostalo zaaranzowane kilka lat temu i nalezy przyznac, ze aranzacja byla to udana (bo to chyba nie zawsze tak pieknie wychodzi). Sa bardzo slodka para i wyglada na to, ze sie kochaja. Dla mnie, dla nas to jest to trudno sobie wypbrazic i pojac, ze para ludzi, ktora spotyka sie po raz pierwszy w dniu swojego slubu, jest w stanie wypracowac pomiedzy soba milosc. To nawet okropnie brzmi, ale nie wiem jak lepiej by to okreslic. Stad chyba rowniez wyplywa najwieksze zrodlo mojego szacunku dla Chhagana. Poniewaz on rowniez stara sie podniesc status swojej zony, jej umyslowy status. On chcialby ja wyedukowac, chcialby by ona sie bardziej uniezaleznila, by wyodwazniala I wymezniala. Niestety, Shalu bardzo odpowiada tradycyjna rola kobiety domowej, czuje sie wygodnie w tej sferze, ktora zna I ani mysli sie nigdzie podnosic. W sumie nic dziwnego, normalna reakcja, ludzie sie obawiaja tego, co nowe i nieznane, i niezgodne z dotychczasowymi pogladami.
Ale czy zauwazacie panstwo ten konflikt tragiczny, ktory tutaj zachodzi?
Po jednej stronie kochajacy maz, ktory pragnie wyedukowac swoja zone, niesc oswiaty kaganek, ktorego ci ludzie i ten kraj tak bardzo potrzebuje. Z drugiej strony kochajaca zona, ktora jednak zapiera sie pietami przed tym nowym.
Tradycyjna rola kobiety jest opieka nad domem i dziecmi, sluzenie mezowi. U nas tez tak bylo, jeszcze do niedawna nawet. Na wsiach, malych miastach, duzch miastach w domach ludzi nie za bardzo wyedukowanych, ta rola wcale sie nie zmienila. W domach ludzi wyedukowanych status kobiet sie jednak zmienia, podwyzsza, kobiety walcza o edkacje i rowne prawa. A tutaj mamy te sytuacje pomiedzy, gdzie maz by chcial wydzwignac swa zone o poziom wyzej, ale zona sie buntuje i wolalaby zostac gdzie jest. Oczywiscie taki process zajmuje czas, tego sie nie da tak w rok czy dwa zalatwic i juz. Chhagan bedzie musial poswiecic duzo sily I energii, a sukces i tak nie jest gwarantowany… Zycze mu, zycze im wszystkieo dobrego na tej drodze, bo na pewno to, co czyni, jest bardzo szlachetne.
Chhagan opwiedzial mi rowniez pewna historyjke, o mezczyznie, ktory ozenil sie z jego ciotka. Mezczyzna ow, wuj, jest bardzo wyedukowanym i bogatym czlowiekiem, z dobrej rodziny etc. Ciotka, kobeita, ktora poslubil nie jest wyedukowana, jest bardzo prosta i bardzo pospolita, jak to Chhagan ujal. Chhagan nie mogl przez dlugi czas pojac, jak to taki madry i bogaty czlowiek moze zniesc to, ze jego zona jest glupia. Zapytal sie wiec wuja, o on odrzekl, ze owa zona byla mu pisana, dlatego nalezy jej sie szacunek. Moze gdyby tego nie zaakceptowal stracilby wszystko, co ma. Bo moze to wszytsko co ma zawdziecza tej zonie wlasnie.
Gdy to uslyszalam, wydalo mi sie to bardzo piekne, bardzo proste i bardzo szlachetne, ten szacunek do tego, co zapisane, na co sie zasluzylo. Nie potrafie tego w tej chwili wyrazic, ale ale to naprawde bylo piekne… Akceptacja. Ja nie bardzo pojmuje te wszystkie idee za hinduizmem czy tez jakakolwiek inna religia, takze nie bede sie nad tym rozwodzic. Moze jak troche zmadrzeje to wtedy, poki co ciagle jestem ignorantka. Moze wiedza Sai Baby splynie na mnie niedlugo to wtedy sie nia podziele.

1 komentarz:

  1. Bardzo trafne spostrzeżenia. Szkoda, że już więcej tutaj nie piszesz. Czasem tak sobie właśnie myślę, że dla zamkniętych hermetycznie społeczeństw (czasem też można zaliczyć tutaj ludzi w Polsce) nie do pojęcia są inne kultury i religie.

    OdpowiedzUsuń